Bezstresowe wychowanie. Kto to wymyślił?
Bezstresowe wychowanie… Czy coś takiego naprawdę istnieje? O co w tym wszystkim chodzi?
Trudno wyobrazić sobie życie pozbawione jakiegokolwiek stresu. Wydaje się to szczególnie nieosiągalne, jeśli chodzi o bezstresowe wychowanie dzieci; pytanie tylko dla kogo miałoby takie być – dla rodziców czy dla ich pociech? Jest to raczej niewykonalne w obydwu przypadkach.
Koncepcja bezstresowego wychowania wydaje się być nierealna, w praktyce zaś zdaje się przynosić same negatywne efekty i jako taka spotyka się obecnie z ostrą krytyką. Mało kto mówi o tym, że pomimo jej wyraźnych wad, obraz tej koncepcji został obecnie zniekształcony. Warto zwrócić uwagę na pewne jej zalety i te założenia, które zmieniły na lepsze poglądy na wychowanie oraz traktowanie dzieci. Z drugiej strony nie można popadać w przesadę i pozostać zupełnie bezkrytycznym wobec tych założeń.
Wady koncepcji bezstresowego wychowania
Samo pojęcie bezstresowego wychowania jest określeniem nienaukowym i funkcjonuje tylko w języku potocznym. Niestety trzeba przyznać, że jest ono nietrafne, a nawet mylące. Stres jest nieodłącznym elementem naszego życia, a jego niezbyt wysoki poziom działa na nas wręcz mobilizująco, jest więc nam potrzebny i nie bez powodu zostaliśmy nim obdarzeni przez naturę.
Obecnie „bezstresowe wychowanie” utożsamiane jest z brakiem wychowania. W praktyce oznacza to pozwalanie dzieciom niemal na wszystko, bez stawiania im wymagań i bez dyscypliny w celu umożliwienia im nieskrępowanego niczym (a zatem, w założeniu, jak najlepszego) rozwoju. Nic dziwnego, że takie podejście przynosi opłakane skutki zarówno dla dzieci, gdyż nie ma ich kto nauczyć właściwych zasad postępowania, jak i dla dorosłych, którzy mają nie lada problem z zaskakująco nieposłusznymi urwisami.
Od takich metod wychowawczych – a właściwie braku metod – odcinają się psycholodzy i pedagodzy, a współczesne media nie pozostawiają na tej koncepcji suchej nitki. Jak to możliwe, że taki absurdalny – przynajmniej z pozoru – pomysł, zyskał tak dużą popularność i rozgłos? Skoro jego złe strony są tak wyraźne, to skąd bierze się jego atrakcyjność?
Zalety koncepcji bezstresowego wychowania
Pomimo niezaprzeczalnych skutków ubocznych, jakie niesie za sobą popularność koncepcji bezstresowego wychowania, nie powinno się zapominać o jej pozytywnych aspektach, o których nikt już dzisiaj nawet nie wspomina. Źródeł tego podejścia upatruje się w koncepcjach humanistycznych z XVIII wieku.
Choć trudno to sobie teraz wyobrazić, dzieci nie miały niegdyś żadnych szczególnych praw. Traktowano je bardzo surowo, często przymuszano do pracy i stosowano wobec nich surowe kary fizyczne. Takie praktyki uważa się obecnie za niedopuszczalne. Celem wychowania w XVII i XVIII wieku było wykorzenienie złej natury dzieci, które powinny być całkowicie podporządkowane woli dorosłych. W tym kontekście koncepcja swobodnego wychowania Jana Jakuba Rousseau – genewskiego pisarza, filozofa i pedagoga – wydaje się wręcz rewolucyjna. Oto pojawił się człowiek, który stwierdził, że dzieci są z natury dobre i należy im tylko umożliwić swobodny rozwój oraz ochronę przed zgubnymi wpływami zewnętrznymi, bez wywierania nań przymusu i nacisków. Można mieć różne zastrzeżenia do poglądów tego myśliciela, trudno jednak nie docenić jego zainteresowania i uwrażliwienia na potrzeby dzieci.
W XVIII wieku koncepcja Rousseau wywołała wielkie poruszenie, lecz została całkowicie odrzucona. Idea, że dzieci mają własne prawa przyjęła się całkiem niedawno i wciąż nie wszystkim wydaje się oczywista. Za jednego ze współczesnych przedstawicieli koncepcji bezstresowego wychowania uważany jest amerykański pediatra, Benjamin Stock, który w XX wieku napisał na ten temat podręcznik. W czasach, kiedy dzieci wciąż niewiele miały do powiedzenia, zwrócenie uwagi na ich podmiotowość – a więc uwzględnianie indywidualnych cech i potrzeb – było niezwykle istotne.
Dziś już chyba nikt z nas nie neguje tego, że dziecku powinno się pozostawić pewną swobodę zachowania, dać możliwość wyboru zabaw i zainteresowań oraz zachęcać je do podejmowania inicjatywy i aktywności. Koncepcji wspomnianego lekarza można zarzucić jednakże popadnięcie z jednej skrajności w drugą skrajność. W centrum stawia się tu dziecko, które ma głównie same prawa, a dorosły ma mu jedynie zapewnić dobre warunki rozwoju. Dziś wiemy, że takie podejście jest zgubne i równie ważne są zasady, obowiązki i wymagania stawiane dzieciom.
Powyższe teorie wniosły wiele dobrego do naszego sposobu postrzegania dzieci i warto czerpać z nich wiedzę, wciąż jednak mając na uwadze to, że najważniejsze jest zachowanie pewnej równowagi w wychowaniu.
Przyznawanie praw dziecku i ich respektowanie musi iść w parze z ustalaniem przez rodziców reguł i wyznaczaniem granic postępowania. Rodzic musi czasem postawić przed dzieckiem znak STOP, jaki sam też niekiedy napotyka na swojej drodze.
Psycholog dziecięcy
Nina Maćkiewicz